czwartek, 14 lipca 2011

Wywiad z Andrzejem Krusiewiczem,
spikerem i prezenterem Polskiego Radia

Eliza Celoch: Dlaczego podoba się Panu idea Święta Muzyki?

Andrzej Krusiewicz: Bo muzykę po prostu lubię. Nie jest ideologiczna, polityczna, trafia do naszej indywidualnej wrażliwości, buduje wyobraźnię, pewną estetykę, jest bardzo indywidualna w odbiorze, subiektywna, jest doznaniem bardzo osobistym. Poza tym to język uniwersalny. Można dużo wiedzieć o kompozytorze, epoce, ale wyobrażenie, sam przekaz muzyczny buduje inną wyobraźnię, jest odległy od tego, co wiemy na temat muzyki. Chopina słucham od wielu lat i za każdym razem się zachłystuję. I trudno powiedzieć, dlaczego. Bo trafia gdzieś do wnętrza, które trudno zweryfikować. I to nie jest truizm, że muzyka łagodzi obyczaje. Gdybyśmy więcej obcowali z kulturą, pewnie świat byłby lepszy. Stąd każda idea propagująca kulturę, muzykę, wartości estetyczne jest mi zawsze bliska.

E.C.: Czy mógłby Pan opisać swoje działania mające na celu zorganizowanie występów czy wręcz parady orkiestr wojskowych i strażackich, które niewątpliwie ubarwią to święto? Tego rodzaju muzykowanie będzie z pewnością  atrakcyjne nie tylko od strony dźwiękowej, ale także wizualnej. Kulturoznawcy mogą w tej radosnej manifestacji na cześć muzyki dopatrywać się tradycji Karnawału. Mnie osobiście podoba się performatywny aspekt tego rodzaju działań, subtelna teatralizacja. Co pana zainspirowało do zaproszenia orkiestr w mundurach?

A.K.: To kontakty, które cały czas podtrzymuję - przez wiele lat prowadziłem w Krakowie festiwale orkiestr wojskowych z całego świata. W sumie - 16 festiwali, na których pojawiały się orkiestry z Ukrainy, Białorusi, Estonii, Litwy, Danii, Czech, Stanów Zjednoczonych, Kanady. Gościły też orkiestry górnicze, strażackie, policyjne, również młodzieżowe, budowane na bazie instrumentów dętych. I byłem świadkiem pokazu musztry paradnej, przemarszów i występów estradowych, również wielkich widowisk typu koncert orkiestr pod batutą jednego dyrygenta. I okazało się, że to są fascynujące wydarzenia artystyczne. Ci muzycy są świetni także w innym repertuarze - grają również standardy amerykańskie, jazzowe, muzykę ludową. Z taką orkiestrą występują często mażoretki. To odnosi się do parad brazylijskich, do samby. Taniec, muzyka i publiczność wokół.

Wysłałem maile, zadzwoniłem i poprosiłem orkiestry, aby - jeśli są zainteresowane - wzięły udział. Był to kontakt typu informacyjnego i zachęcającego. Znam wielu muzyków orkiestr wojskowych. Należę do IMMS - International Military Music Society - Stowarzyszenia Miłośników Muzyki Wojskowej.

Mam nadzieję, że w miarę możliwości orkiestry zaangażują się w Święto Muzyki. Na razie pewne jest to, że wystąpi Orkiestra Victoria, ale ona działa w Rembertowie i tam też odbędzie się jej przemarsz i koncert na schodkach w Urzędzie Gminy.

Także mój impuls miał charakter informacyjno-zachęcający z racji kontaktów koncertowych.

E.C.: Jak Pana zdaniem można skutecznie promować Święto Muzyki? Jak zachęciłby Pan mieszkańca stolicy do wzięcia udziału w pierwszym w Warszawie Święcie Muzyki?

A.K.: Najważniejsza jest informacja - billboardy, prasa, radio, internet. Informacje w Domach Kultury, na Uniwersytecie Muzycznym, miejscach odwiedzanych przez ludzi kultury. Interesuje mnie reakcja polskiego społeczeństwa na tenora wsiadającego do autobusu i śpiewającego arie przez dwa przystanki. Albo jak Polacy zareagują na instrumentalistę wyłaniającego się nagle za rogiem i grającego na bębenku. I wyobraźmy sobie, że później dochodzi do niego trębacz. Jeden, drugi. Po czym nadjeżdża samochód wojskowy z saksofonistami. I powoli tworzy się cała dęta orkiestra. Polacy są wstrzemięźliwi w okazywaniu uczuć artystycznych. Musimy się tego uczyć.

E.C.: Posługując się przenośnią, można powiedzieć, że 21 czerwca Nowy Świat, Smolna, Foksal, Chmielna, Skwer Hoovera, praski Koneser oraz wiele innych miejsc w Warszawie stanie się jednym wielkim radiem – w różnych punktach miasta jak na różnych stacjach będzie "leciała" inna muzyka. Jakie częstotliwości usłyszałby Pan najchętniej? Czyj koncert będzie dla Pana priorytetem na Święcie Muzyki?

A.K.: Astor Piazzola. To trochę wynika z moich tanecznych zainteresowań. Tango ciekawi mnie zresztą w szerszym kontekście - ludowości argentyńskiej, całej kultury iberoamerykańskiej, rytmów kubańskich, brazylijskich. Samo Święto Muzyki odwołuje się troszkę do brazylijskich parad samby, rumby. Interesuje mnie też klasyka z tej części świata: Heitor Villa - Lobos. Lubię stary jazz, taki dixielandowy. Blues. Górecki, Kilar - to już jest klasyka. Na ogół wszystko chłonę i rzadko co mi się nie podoba. Ale nie lubię nowoczesnych tendencji jazzowych. I muzyki współczesnej. Nie zawsze ją rozumiem.

E.C.: Instrumentem, który posiadamy wszyscy, jest głos ludzki. Naukę "gry" na tym instrumencie teoretycznie może spróbować podjąć każdy, nie potrzebujemy do tego żadnych pudeł rezonansowych, strun, membran czy innych materialnych części, z których da się wydobyć dźwięk. Jednak barwa i tembr głosu, intonacja i dobra dykcja potrafią być swoistą muzyką, balsamem dla duszy. Lubimy słuchać interesujących głosów: mamy swoich ulubionych spikerów, prezenterów, aktorów. Według mnie warto by było w ramach Święta Muzyki zorganizować koncert pięknych głosów. Byłby to w tym momencie nie występ śpiewaków operowych, ale swoista "muzyka mówiona", dźwięk w czystej postaci, czysta forma, czarny kwadrat na białym tle. Zwłaszcza niewidoczni, a budzący dużą ciekawość dziennikarze radiowi mogliby wystąpić na jedynym w swoim rodzaju koncercie. Co pan myśli na temat takiego zorganizowania publicznego banku głosów?

A.K.: Pomysł ryzykowny. W kulturze polskiej śpiew nie jest na pierwszym miejscu. W Anglii ludzie śpiewają, bawią się przy muzyce. U nas nie zna się kolęd, hymnu. Lekcje muzyki zlikwidowano. Karaoke też się słabo u nas przyjęło. Jesteśmy introwertykami. Oczywiście na takim koncercie niekoniecznie by śpiewano, można by mówić poezję, zastosować jakąś melodeklamację.

Pomysł jest bardzo ciekawy, byłaby szalona zabawa. Obawiam się jednak, że ludzie skoncentrowani na swoim wizerunku nie chcieliby się poddawać weryfikacji. Taki koncert byłby więc ryzykowny, ale inspirujący. To mogłoby być ciekawe.

rozmowę przeprowadziła
Eliza CELOCH

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz