poniedziałek, 19 września 2011

Wywiad z Prezydentem
Włodzimierzem Paszyńskim

O Święcie Muzyki jako święcie różnorodności poetyckim językiem...

Eliza Celoch: Co Pan myśli na temat idei Święta Muzyki?

Włodzimierz Paszyński: Jestem bardzo za. Fajne jest każde święto, wszystko, co ożywia ulicę i w dodatku nie jest martyrologią, czy protestem; wszystko, co jest dla ludzi, a nie przeciwko ludziom. Jestem za, bo to jest bardzo twórcze.

Święto Muzyki to święto różnych gatunków, stylów, gustów, można powiedzieć - święto różnorodności. Monokulturowość jest bez sensu. Im coś jest bardziej różnorodne, tym lepsze. W różnorodności tkwi wartość, siła, mądrość. To nie ulega wątpliwości. Choć różnice czasem potrafią wywoływać upiory. Przykłady mamy w historii. To nie zabije jednak we mnie przekonania, że różnorodność jest wartościowa, mimo że może prowadzić do napięć. Tak jest też wtedy, gdy mówimy o kulturze, sztuce. Istnieje muzyka, której nie lubię, wydaje mi się, że jej nie rozumiem. Nie znaczy to jednak, że mogę jej zabrać prawo do istnienia.

Nikt nie może mi nakazać kochać Bacha, a nie cenić Pendereckiego lub odwrotnie. Jestem przeciwko takiemu pojmowaniu świata. Nikt nie może mi narzucać upodobań estetycznych. To mój wolny wybór. Jeśli czegoś nie lubię, to nie pójdę na taki czy inny koncert, ale to nie znaczy, że jest on gorszy lub że ma się nie odbyć.

E.C.: Czy mógłby Pan powiedzieć, co do tej pory zostało zrobione w kwestii organizacji pierwszego Święta Muzyki w Warszawie?

W.P.: Święto Muzyki to dzieło organizacji, które ze sobą współpracują i jeśli to będzie sukces, to będzie sukces tych organizacji. Pomaga też szereg ludzi dobrej woli. W organizację Święta Muzyki zaangażowała się Przewodnicząca Rady Miasta: Ewa Dorota Malinowska-Grupińska. Szkoły dowiedziały się o nim poprzez dzielnicowych koordynatorów Warszawskiego Programu Edukacji Kulturalnej, Biuro Edukacji, Wydziały Oświaty. O Święcie Muzyki rozmawialiśmy także podczs spotkania z burmistrzami.

Rolą organizacji pozarządowych jest dać impuls, aby ludzie wyszli w Święto Muzyki - 21 czerwca na ulice. I aby to stało się tradycją.

E.C.: Czy chciałby Pan coś dodać w kwestii Święta Muzyki?

W.P.: Cóż mógłbym jeszcze dodać...

E.C.: Niech żyje muzyka, sztuka, "e'viva l'arte!"

W.P.: Ale ten wiersz zaczyna się: "Człowiek zginąć musi..." A w zacytowanym fragmencie pochwała sztuki pojawia się w opozycji do nic nie wartego życia. To chyba jednak mimo wszystko przesada…

E.C.: Co Pan sądzi na temat Kwartału Muzycznego? Jak odbiera Pan ten projekt Warszawy jako europejskiej stolicy kultury?

W.P.: Kwartał Muzyczny wpisuje się w szereg projektów kulturalnych w Warszawie.
Bardzo dużo udało się zrobić dla książki. Mamy Warszawską Premierę Literacką. Sięgając do przedwojennej tradycji, reaktywowaliśmy Warszawską Nagrodę Literacką. Teraz nabrała nowego blasku. Po latach wróciliśmy też do idei kiermaszu książki – teraz sytuując go na Mariensztacie.

Również w dziedzinie sztuk plastycznych nastąpiła próba wchodzenia w przestrzeń miejską.
Muzyka to kolejny wielki akcent. Istnieją różne formy obcowania z nią. "Imprezy" klasyczne lub jazzowe. W weekend byłem na wielu piknikach rodzinnych. W jednym miejscu ludzie czekali na występ Kapeli Czerniakowskiej, na Pradze z kolei - na występ „Plastikowych ludzi” z Czech. Niech każdy wybiera. Kiedyś sam organizowałem dla wagarowiczów koncerty na Agrykoli...

E.C.: Czyli ma Pan doświadczenie! Zna Pan zagadnienie od praktycznej strony.

W.P.: ...i publiczność również wybierała. Sama zresztą stanowiła zespół różnych środowisk.
Kwartał Muzyczny to bardzo fajny pomysł, tylko musi się jakoś zakorzenić. Jego siłą jest siła rożnych podmiotów, które będą go tworzyć. Ważna jest publiczność. To ona ostatecznie zaakceptuje, bądź nie, pomysły organizatorów. "Tłumie! Ty masz RACJĘ!!!" - pisał Julian Tuwim.

E.C.: "Miasto, masa, maszyna."

W.P.: Peiper.
Właśnie ten tłum, ta masa, ci słuchacze - są najważniejsi w tym projekcie. To musi być też bardzo wyrazista propozycja - chodzi o to, aby w pewnym miejscu można było posłuchać piosenki poetyckiej, w innym - jazzu, jeszcze innym - muzyki klasycznej. Musi być jakiś program, jakaś wyrazistość.

Kibicuję gorąco całemu pomysłowi, Jarosławowi Chołodeckiemu i Stowarzyszeniu Mieszkańców Ulicy Smolnej. Nie mam nic przeciw, wszystko jest za. W przyszłym roku Święto Muzyki będzie miało większą obudowę. Mam nadzieję, że znajdziemy na to pieniądze, ponieważ konstruując budżety przyszłoroczne, będziemy to Święto mieli z tyłu głowy. A teraz będą pierwsze koty za płoty, pierwsze nuty...

rozmowę przeprowadziła
ELIZA CELOCH

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz