poniedziałek, 22 sierpnia 2011

O muzyce, która sprowadza ludzi na wymarzoną płaszczyznę porozumienia
-rozmowa z Jarosławem Chołodeckim przeprowadzona przed Świętem Muzyki

Eliza Celoch: Roland Barthes w jednym ze swoich tekstów stwierdził: „Może na tym polega wartość muzyki: że jest dobrą metaforą”. Czym dla Pana jest muzyka?

Jarosław Chołodecki: Dla mnie muzyka jest pewnym formalnym zabiegiem, który sprawia, że w sposób intensywny uruchamia się obszar emocji, a to jest potrzebne do tego, by uruchomić intelekt. To przedpokój do tego, by się zmienić. Po drugie jest to świat pasji bardzo wielu osób. Muzyka towarzyszy im wszędzie, ale nie tworzy z nich społeczności. W mieście na ulicach można zauważyć wielu ludzi, którzy mają słuchawki na uszach. Zamykają się w świecie dźwięków. Stanowią tłum, ale słuchają muzyki w pojedynkę. Dzięki słuchawkom są odizolowani od rzeczywistości. A ryzykują życie, bo nie słyszą dźwięków ptaków, samochodów, konającej babci. To zbiorowe słuchanie muzyki nie tworzy społeczeństwa. To rozproszone atomy, a my chcemy stworzyć cząsteczki.

Ci ludzie stosują muzykę jak tabletkę na uspokojenie lub pobudzenie. Jest to instrumentalne traktowanie muzyki. Moim zdaniem muzyka może być użyta do budowania społeczeństwa. Owszem, znów dochodzi tu do używania muzyki, ale nie wstydzę się tego, że muzyka może być użyta do czegoś dobrego. Tak jak skalpel może służyć do mordowania lub pomagania ludziom.

Mieszkałem przez wiele lat w USA i poznałem tam pewien klub bluesowy. Woziłem tam również Polaków. Pamiętam ich wielkie zdziwienie. Klub bluesowy nie był wspaniały dlatego, że słuchało się w nim bluesa. Jego niezwykłość polegała na niepowtarzalnej atmosferze – ludzie czuli się tam jak jedna wielka rodzina. U nas w miejscu, w którym wielu ludzi słucha muzyki, nie wytwarza się między nimi żadna więź.

Opisuję to jako eksperymentator muzyczny – nie jestem muzykiem ani muzykologiem. Jestem konsumentem muzyki, animatorem społecznym, zajmuję się projektami społecznymi i doświadczenie, które zdobyłem, pomaga mi i stanowi dla mnie stały punkt odniesienia. Działanie jest dla mnie ważniejsze niż intelektualna synteza. Pewnie bardziej podświadomie niż świadomie odwołuję się do muzyki jako narzędzia, które sprowadza ludzi na wymarzoną płaszczyznę porozumienia.

Ludzie często w reakcjach na sztukę prezentują, powiedziałbym, bardzo długo ćwiczone postawy powściągliwe. A dźwięki uruchamiają pewne wspomnienia.

Kiedyś byłem świadkiem tego, jak pewna Amerykanka rozpłakała się na koncercie, słuchając Chopina. Później spytałem ją: Dlaczego Pani płakała? Okazało się, że na jej wzruszenie złożyła się suma różnych rzeczy. Muzyka, Chopin, wspomnienia z Warszawy. To była piramida przeróżnych skojarzeń. W efekcie Amerykanka była nieziemsko wzruszona. A wzruszenia są nam wszystkim potrzebne. One zmieniają. A każdemu potrzebna jest zmiana, odskocznia od tego, co robimy w sposób automatyczny, bezrefleksyjny.

W czasie najdłuższych urodzin pełniłem funkcję odźwiernego i przekonałem się, jak muzyka jest przerażająco potrzebna. Jest jak środek terapeutyczny, jak aspiryna. Jedna ze słuchaczek wyznała:

- Od dwudziestu lat nie zdarzyło mi się być tak szczęśliwą.

Nie ma chyba jednego syntetycznego określenia, czym dla człowieka jest muzyka.

E.C.: Czy mógłby Pan opowiedzieć o idei Święta Muzyki? Co się Panu w niej najbardziej podoba?

J.Ch.: Święto Muzyki zdaje mi się być wielkim happeningiem, wielką próbą przełamania takiego dziwnego uporu, stanu, w którym jesteśmy na coś nieprzygotowani. Święto Muzyki ma stworzyć przestrzeń, w której mogą się wyrazić ci, którzy jeszcze nie skończyli ostatniego semestru, nie dograli ostatniego akordu, ale dzielą się i radują tym, co już posiedli. Niezależnie od tego, czy jest to gra na fortepianie czy na grzebieniu. Tu nie ma żadnych warunków wstępnych. Chcesz? Graj! Gdzie? Gdzie chcesz. Po drugie jest to wyjście ze sztuką, żeby uświadomić nam wszystkim, jak ona zmienia świat.

Poczujemy smak miasta muzyki, gdy ona zabrzmi wieloma głosami i konwencjami. To będzie dla nas takie doświadczenie na chwilę, jakby to było, gdyby Warszawa naprawdę była jednym wielkim Świętem Muzyki.

Ludzie szukają różnych pretekstów do tego, by poczuć się lepiej. Można Święto Muzyki porównać do Nocy Muzeów. Oto muzea, które kojarzą się z naftaliną, starszą panią naraz stały się atrakcyjne nocą. Zwiedzanie o tej porze - prosty zabieg przestawienia akcentów, to wywołało entuzjazm. Ludzie wyszli na ulicę. Nie wierzę, że wszyscy jeździli do muzeów. Często wałęsali się, ale było to piękne wałęsanie się. Bez służb porządkowych. I było bezpiecznie. Nie słyszałem, by ktoś tej nocy kogoś zadźgał, by doszło do jakichś aktów gwałtu. Wydarzenia tego rodzaju co Noc Muzeów są dużym sukcesem. Dzieje się tak dlatego, że lubimy czuć się zaproszeni w sposób niezwykły.

Na Święcie Muzyki artystów nie będziemy widzieli w ich normalnych anturażach. Marzymy o tym, by oni wystąpili wręcz na ulicy. Wtedy zaistniałaby inna relacja uczestnik-wykonawca. Byłby to także pierwszy krok do przekonania w Warszawie wielu nieprzekonanych, że Warszawa jest wspólnym poletkiem. Miasto jest wytworem, który umożliwia kulminację, miejscem, w którym ludzie mogą się wymieniać, inspirować, tworzyć. Po to powstało miasto. Ale również tworzy ono pewne reguły postępowania. Święto Muzyki jest kolejną okazją do tego, żeby przyspieszyć proces takiego uszlachetniania miasta, podnoszenia jego walorów miejskich. To nie wystarczy, że ludzie mieszkają gęsto. Oni muszą się inaczej zachowywać. To niezwykle ważne.

Święto Muzyki to doskonała okazja do tego, by stworzyć... koalicję. Przy czym niczemu się nie podporządkowujemy. Święto Muzyki jest przykładem tego, jak można coś zrobić razem w drodze porozumienia, umowy bez sztywności organizacyjnej, sztabów. To będzie test na to, jak nam wychodzą koalicje. Często żeby je stworzyć, trzeba szukać przywódców, w ogóle budować strukturę pionową.

Tymczasem koalicja funkcjonuje wtedy, gdy potrafimy słuchać, używamy siły argumentu nie argumentu siły. W przypadku Nocy Muzeów to było proste. Muzea otwierane były nocą. W naszym przypadku jest dużo trudniej, bo my musimy zaprezentować wieczór muzyki. I to muzyki różnorodnej. Ale powinniśmy pochować różne uprzedzenia, sympatie. Musimy przekonać innych. Jesteśmy w trudnej sytuacji. To dobre szkolenie obywatelskie.

E.C.: Czy mógłby Pan opowiedzieć o działalności Stowarzyszenia Mieszkańców Ulicy Smolnej przejawiającego inicjatywę w organizacji Święta Muzyki?

J.Ch.: Organizowaliśmy najdłuższe urodziny Fryderyka Chopina. Powtórka była w kościele Wizytek. Organizujemy różne wydarzenia artystyczne. Dwa lata pracujemy nad projektem Kwartału Muzycznego. Święto Muzyki jest jego świetną promocją. To się składa, zazębia. Tak się składa, że w Święto Muzyki odbędzie się też święto naszej ulicy. Chcielibyśmy, aby każda kamienica była miejscem akcji. Na podwórkach usłyszymy jazz, rock'n'roll, muzykę ludową. Będzie inna akustyka, inne warunki uczestnictwa w sztuce w przestrzeni, która na co dzień nie kojarzy się ze sztuką.

E.C.: Czym jest Kwartał Muzyczny – jedyna w swoim rodzaju muzyczna dzielnica?

J.Ch.: Jeszcze go nie ma, jest w naszych marzeniach. Chodzi nam po głowie taki pomysł, żeby Warszawa, która została po wojnie dość chaotycznie zasiedlona, miała dopalacz aktywności w mieście. Sztuka sprzyja kreacji, bo sama jest kreacją, doszłoby więc do synergii kreacji (różne dziedziny sztuki). Powstałaby przestrzeń inkubacji artystycznych zachowań. Czasy, w których żyjemy niezwykle premiują to, co jest dziełem mózgu, a nie fabryki. Fabryka stała się symbolem dziewiętnastego wieku. To, co się liczy to to, co jest twórcze. Więc jeśli Warszawa ma być nowoczesną metropolią, musi być wietrzona sztuką. Przy czym jako miasto Chopina jest do tego szczególnie predestynowane. Obecnie Warszawa ma tyle samo mieszkańców, co przed wojną, ale jest trzy razy większa. Oczywiście nasze plany nie dotyczą całego miasta. Interesuje nas centrum, obszar, na którym znajduje się Instytut im. Fryderyka Chopina, Uniwersytet Muzyczny im. Fryderyka Chopina, Salonik Chopinowski na Smolnej, Foksal, na którym mamy zmasowanie klubów i restauracji, a który przed wojną był ulicą rozrywkową. Niczego tu nie wymyślam, nadaję tylko miano – Music Quarter. I nie ma możliwości, żebyś nie trafił na swoją muzykę, wszędzie będą różne style muzyczne.

W końcu dla warszawiaka będzie to też nowy symbol tego miasta. Będzie to miasto akcji, wrzenie świata. Istnieją na przykład miasta historii, kontemplacji, Warszawa jest raczej odbierana jako miasto-bohater.

Chciałbym, aby w ramach Kwartału Muzycznego nastąpiło radosne wyjście muzyków do ludzi. Według statystyk 84 % absolwentów Wydziału Instrumentalnego nie znajduje pracy. Absolwenci czują się spełnieni, ale to spełnienie nie pomogło im w znalezieniu pracy. Ważne jest to, aby uświadomić sobie, że muzyka to produkt, który można sprzedać. Ludzie grając, robią coś dobrego dla innych.

Tymczasem wykształcenie muzyczne kosztuje dużo pracy i pieniędzy. Są to studia, na których panuje bardzo wielka rywalizacja. Młodzi muzycy ćwiczą wiele godzin, zdają bardzo ciężkie egzaminy. Również sposób kształcenia prezentuje się w ten sposób, że na jednego profesora przypada kilku studentów, a czasem są to proporcje jeden na jeden. W muzyków zainwestowano więc wielką pracę i wielkie pieniądze. W efekcie absolwenci ci stają się najdroższymi bezrobotnymi. Nie pojawiają się nowe pomysły na stworzenie nowych orkiestr i teatrów, są raczej nowe pomysły na zamykanie orkiestr i teatrów. Świat nie chce się absolwentom Akademii Muzycznych godziwie zrewanżować za tę pracę, zapłacić za nią.

Wszystko to nie jest jednak „gadaniem pięknoduchów”. Jeśli dzięki powstaniu Kwartału Muzycznego uda się zatrudnić dwustu absolwentów, to będzie duże osiągnięcie.

E.C.: Muzycy grający w plenerze byliby swego rodzaju atrakcją turystyczną. W wywiadzie dla TokFm powiedział Pan: „Muzyka nie ma być tłem, ma być grana na żywo, ma uwodzić przechodniów i zapraszać, ma charakteryzować miasto, ma być dedykowana osobom słuchającym”. Muzyka wkomponowana w krajobraz: doznania estetyczne plus wartości poznawcze to dość nowatorskie zwiedzanie połączone z obcowaniem ze sztuką. Atrakcyjny mariaż kultury i turystyki – tego jeszcze nie było. Czy to początek jakiegoś nowego interesującego zjawiska? Czy będą powstawać jakieś inne projekty tego typu?

J.Ch.: To, co się zdarzy, niezwykle zdynamizuje układ. Obecnie podział ról w mieście jest dość przewidywalny. Dojdzie jednak do pewnych przesunięć.

Spójrzmy na przykład na Jandę. Założyła swój własny teatr i już jako aktorka nie musi dostosowywać się do reżyserów, dyrektorów, sama stała się dyrektorem, znalazła przestrzeń do artystycznego spełniania się.

Chcemy, aby Warszawa myślała o sobie jako o mieście wielkiej przygody, artystycznej prowokacji, a tak o sobie nie myśli. Artyści nie myślą o sobie jak o najważniejszych obywatelach. Biura podróży nie myślą o sobie jak o biurach w atrakcyjnym mieście Chopina.

A to my wygrywamy na perkusji rytm tego miasta. Powinniśmy je zmienić. Chodzi właśnie także o ten przełom w myśleniu. Gdyby udało się zrealizować ideę Kwartału Muzycznego, przedsiębiorcy, restauratorzy będą mogli myśleć o sobie nie jak o producentach schabowych, ale jak o mecenasach sztuki. Może dojdzie do tego, że taksówkarz, który przewozi obcokrajowców z lotniska, założy krawat i garnitur. Ubierze się tak na powitanie, specjalnie po to, by zawieźć turystę do miasta muzyki. Chcemy, aby Warszawa była miastem wabiącym muzyką.

Tymczasem nikt nie pomyślał, że na lotnisku, które nosi nazwę im. Fryderyka Chopina nie pada ani jedna nuta.

Ja bardzo liczę na to, że Music Quarter odmieni miasto. Marzyłbym o tym bardzo.

E.C.: Czy w przyszłym roku również odbędzie się Święto Muzyki? Czy będzie to stały punkt programu czerwcowych imprez kulturalnych w Warszawie?

J.Ch.: Jeśli tylko przyjdą słuchacze, naturalnie będzie to impreza cykliczna. W Paryżu podczas pierwszego Święta Muzyki na ulice wyszło trzy tysiące ludzi grających. Odtąd liczą się tam tylko dwa święta: zdobycie Bastylii i Święto Muzyki.

21 czerwca przygotować się muszą wszyscy: artyści, turyści, mieszkańcy Warszawy. Będziemy celebrować muzykę i muzyków.

rozmowę przeprowadziła
Eliza CELOCH

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz